Obejrzałem ostatnio dwa filmy Bergmana, których akcja dzieje się w średniowieczu: Siódma Pieczęć i Źródło. Oba bardzo mi się spodobały, zwłaszcza pierwszy. Opowiada o rycerzu, który po odbytej krucjacie wraca do ojczyzny. Spotyka tam Śmierć. Zaczyna grać z nią szachy o swoje życie. Boi się umrzeć, jednocześnie czuje niepewność co do tego, co czeka go po śmierci. Partia szachów trwa kilka dni, w trakcie których rycerz przemierza owładnięte zarazą ojczyste ziemie. Dręczą go nieustannie wątpliwości dotyczące spraw absolutnych. Jak dla mnie zajebisty motyw do wrzucenia na sesji.
Rycerz z Siódmej Pieczęci przypominał mi Elryka i Geralta z Rivii. Wszyscy trzej to wojownicy o bardzo jasnych włosach, targani wątpliwościami. Ciekaw jestem czy Moorcock inspirował się bohaterem filmu Bergmana.
Mam jakąś słabość do egzystencjalizmu. Chociaż nie aplikuję go do swojego życia (bo chcę być szczęśliwy), bardzo lubię go w sztuce i ciekawie ogląda mi się postacie przeżywające różne egzystencjalne kryzysy.
Jak z egzystencjalnych rozmyślań uczynić element sesji? Rozmyślać na tematy ostateczne mogą bohaterowie graczy i bohaterowie niezależni. Co do tych pierwszych:
- można umówić się z graczami, że ich postacie będą myślicielami-egzystencjalistami i stworzyć na sesji przestrzeń do egzystencjalnych rozważań (sprzyjać temu może podanie grającym odpowiednich trunków)
- w momentach granicznych (dużego stresu, tragedii, utraty, zagrożenia, wejścia w kontakt z nieznanym) przeżywanych przez bohatera, Mistrz Gry może powiedzieć graczowi, jakie egzystencjalne myśli pojawiają się w jego głowie
- egzystencjalne rozkminy mogą być ujęte w zasady gry (w Świecie Mroku jest system Moralności/Człowieczeństwa, gracz może być nagradzany za odgrywanie wewnętrznego konfliktu jak ma to miejsce np. w Burning Wheel)
- możesz straumatyzować gracza na sesji (na przykład zabijając mu postać) i wtedy on zacznie przeżywać moment graniczny, co może skłonić go do rozmyślań na tematy egzystencjalne (to żart)
A co z bohaterami niezależnymi? W swoich sytuacjach granicznych mogą wpadać w egzystencjalną trwogę, podejmować w tym stanie nierozsądne decyzje (na przykład zostać kultystą mrocznych sił) i zwierzać się ze swoich przemyśleń bohaterom. Można na przykład zaplanować, że w trakcie jednej sesji dojdzie na pewno do sytuacji, w której jakiś NPC rozmawia z BG na tematy egzystencjalne albo zrandomizować to na podobieństwo gównoburz w podróży, o których pisałem niedawno.
Emocja
Temat
- Sami doświadczamy w mniejszym lub większym stopniu różnych egzystencjalnych rozterek. Umieszczeni ich w fikcji pozwala popatrzeć na nie z innej strony i nabrać do nich dystansu.
- Jest to fajna okazja do odgrywania postaci, zżycia się z nimi, poznania ich lepiej i wzbogacenia ich.
- Egzystencjalna rozterka stwarza sposobność do transformacji bohatera.
Nigdy nie tworzyłem takich tabel, ale w trakcie rozgrywki często pojawiają się tego typu zagwozdki. Głównie dotyczy to podziału skarbów i mordowania jeńców. Godzi się czy nie? Dodam, że na ogół to ja podsuwam wątpliwości graczom, bo ci nie mają ich wcale. Każdy oczywiście uważa się za szlachetnego i dzielnego rycerza bez skazy i zmazy, ale atakowanie w kilku na jednego, najlepiej z dystansu lub od tyłu (bo bonus do hita!!!) już jest git. Jest to dość zabawne.
OdpowiedzUsuńA Siódma Pieczęć to znakomity fim. Czy Antonius Block wpłynął na Moorcocka - nie wiem, ale pisarz żyje i jest aktywny w necie, więc możesz go podpytać :) pamiętam, że w pierwszej kolejności wskazywał Eddę poetycką i sagi nordyckie, a z literatury - Howarda, Leibera i Andersona ("Zaklęty miecz").
O, to byłoby coś porozmawiać z Moorcockiem. Pierwsza powieść, którą przeczytałem to Znikająca Wieża - od niej zaczęło się moje zainteresowanie fantasy i marzenie jako dziecko, by zostać pisarzem. Gdzie go można dopaść?
UsuńWiem, że czasem komentuje na blogach literackich. Gdzieś kiedyś próbowałem podjąć z nim dyskusję, ale mi nie odpisał :(
UsuńPrawdę mówiąc, nie przepadam za twórczością Moorcocka, ale nie mu można odmówić znaczenia. Choć mam wrażenie, że u nas Elryka i inne wcielenia wiecznego czempiona wyparł wpierw Kane, a potem Geralt. Moorcock chyba nigdy nie zdobył wielkiej popularności w PL, a na zachodzie jest przecież bardzo znany.
Kane'a też czytałem, ale jakoś był dla mnie przyciężki. Nie widziałem tam żadnego optymizmu, taki grimdark sword & sorcery. W sadze o Elryku jakoś tak tego nie odbierałem, chociaż też ciężkawy.
UsuńPamiętam jak w czwartek klasie przeczytałem pierwszego Coruma i zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Nie było w bibliotece drugiego tomu i nie kontynuowałem. Później wróciłem do Coruma po latach i to już nie było to, nudził mnie i wydawał się banalny.
Kiedyś jak w bibliotece szkolnej wypożyczałem jakąś książkę fantasy, która pewnie miała na okładce roznegliżowaną kobietę, bibliotekarka powiedziała mi, że nie wypożyczy mi tej książki, bo to nie jest książka dla mnie. Odpowiedziałem jej, że wypożyczam nie dla siebie, tylko dla brata. Powiódł się test blefu i udało mi się wypożyczyć.
UsuńA ja miałem na karcie dopisek "może wypożyczać książki dla dorosłych" XD
UsuńKane'a odświeżyłem parę lat temu i jest niezmiennie dobry. Wagner to jeden z moich ulubionych pisarzy.
Sagi o Elryku czytałem 4 tomy z 8 (1, 4, 7, 8), ale warto wiedzieć, że te najwcześniej napisane są naprawdę ostatnie w chronologii, później Moorcock dopisał prequele i midquele. Nie jestem wielkim fanem tej sagi, tzn. jest tam sporo fajnych pomysłów, ale gorzej z wykonaniem, choć koniec jest wystarczająco ponury. Corum nie znam, jest jeszcze saga Runicznej Laski - czytałem dwa tomy w podstawówce i nie porwało mnie. Strach pomyśleć, co byłoby teraz.
Nie chce mi się na razie wracać do Elryka (trochę z obawy przed odczarowaniem dzieciństwa), ale mam nieustannie w głowie zarysowany ten archetyp - smutny, białowłosy wojownik, sługa Chaosu dzierżący Zwiastun Burzy - czarny miecz spijający dusze. Coś rewelacyjnego. Ta postać jest bardzo plastyczna, uwielbiam jak Elryka malował Micheal Whelan i Yoshitako Amano:
Usuńhttps://www.michaelwhelan.com/wp-content/uploads/stormbringer.jpg
https://i.pinimg.com/originals/6e/e0/15/6ee015ac887992b9ab26d1b7e3857c60.jpg
Grafiki Whelana trafiły na okładki jednego z moich ulubionych zespołów metalowych: Cirith Ungol. Mam do nich ogromny sentyment.
OdpowiedzUsuńJestem głęboko przekonany, że Elryk jest w jakimś stopniu pierwowzorem Geralta (oraz księcia Arthasa z Warcrafta III). Białowłosy, o ksywce "Biały Wilk", władający mieczem i czarami, pijący eliksiry, cyniczny, tragiczny i rozdarty niczym sosna w "Ludziach bezdomnych", zależny od wyroków przeznaczenia - trochę za dużo tych podobieństw, nawet jeśli Sapkowski nadał im inne znaczenia ;)
planuję powtórzyć w oryginale najstarsze 5 opowiadań (u nas ukazały się w tomach "Śniące miasto" i "Kroniki Czarnego Miecza"). Finałowy "Zwiastun Burzy" był już wyraźnie słabszy - czytałem ostatnio.
Wypowiedzi Moorcocka, które właśnie wygrzebałem w necie:
UsuńAs I've said in my introduction to Monsieur Zenith: The Albino, the Anthony Skenes character was a huge influence. For the rest of the character, his ambiguities in particular, I based him on myself at the age I was when I created Elric, which was 20, while the soul-sucking sword was, as far as I know, pure inspiration!
The conflict between Law and Chaos was developed from various Renaissance notions, as well as Poul Anderson's 1956 tale Three Hearts and Three Lions. Anderson's The Broken Sword, which was published before The Lord of The Rings, was another influence. As a result of reading that, I was very disappointed by Lord of The Rings and still haven't managed to read every word of it, though Tolkien, whom I met as a teenager was very nice to me, as was C.S. Lewis. I suspect that I just missed the window for their work. I was also unhappy with the American school as exemplified by Howard (Conan) and was determined to write something different. Mervyn Peake (Gormenghast) was another great influence on Elric.
Zacząłem ponad rok temu czytać Gormenghast w oryginale, mam nawet na półce, ale jakoś ciężko mi się czytało i zostawiłem.
Opinię na temat LOTR podzielam, już jako ośmiolatek też byłem rozczarowany konkluzją trylogii. Gdybym miał ocalić jedną książkę Tolkiena z płonącej biblioteki, byłby to Hobbit. Andersona przeczytałem z dużym opóźnieniem (3H&3L kilka lat temu, a Broken Sword miesiąc temu) - lepiej późno niż wcale :P
UsuńTolkiena lubię, ale nie tyle jako przygodowe fantasy, co taką oazę, bo choć jego świat przepełniony jest złem, jest tam również Opatrzność, a dobro zwycięża.
Usuń