piątek, 14 kwietnia 2017

[OD&D] Doppelganger

UĄBAR, SESJA #4
W czasie tej niedługiej przygody dochodzi do bliskiego spotkania trzeciego stopnia z doppelgangerem, potem do następnego i jeszcze następnego, a potem do jeszcze następnego. 


BG

Podczaszy (Kazik) - krzepki templariusz, znawca grzybów
F-M 1, STR 15, INT 14, WIS 9, DEX 7, CON 11, CHA 9, HP 2, AC 9

Poldarionn (Piotrek) - wojownik w serce czesany
F-M 1, STR 14, INT 8, WIS 12, DEX 12, CON 11, CHA 10, HP 5, AC 7

Wiaderny (Bartek) - parający się magią jubiler; pragnie otaczać się doppelgangerami; chudy, ale gibki
M-U 1, STR 8, INT12, WIS 13, DEX 15, CON 6, CHA 11, HP 5, AC 9

Zbyszek Fajter von Zwei (Dybtas) - duchowny zwymiotowany przez trola
C 1, STR 12, INT 11, WIS 9, DEX 9, CON 11, CHA 8, HP 3, AC 9


Szukanie osoby, która zje krucyfiks

Przez dłuższy czas bohaterowie nie robili nic szczególnego. Poniechali na razie poszukiwań zaznajomionego z kozłoludami giermka, którego dom spenetrowali podczas ostatniej przygody. Zaszyli się w karczmie, grali w kapsle, palili skręty i tak im mijał czas. W niedzielę chodzili posłuchać kazania wygłaszanego przez wielebnego Zbyszka Fajtera.

Któregoś razu, Wiaderny, który zajmował się właśnie dodawaniem w magiczny sposób bąbelków do piwa, wpadł na pomysł, by zatrudnić sobie doppelgangera. Postanowił udać się do kościelnej biblioteki, by dowiedzieć się z ksiąg czegoś o zmiennokształtnych stworach.

Doppelgangery - czytał Wiaderny, gdy udało mu się już znaleźć w bibliotece księgę poświęconą dziwnym kreaturom - zjadają święte symbole, gdy myślą, że nikt ich nie widzi. Jeżeli podejrzewa się jakąś osobę o bycie doppelgangerem, należy podrzucić jej ukradkiem różaniec lub niewielki krucyfiks i obserwować ją z ukrycia. Jeśli go nie zje, jest to najpewniej tylko zwykły człowiek. Jeśli zje, niechybnie jest to doppelganger. Ponadto, krew doppelgangerów ma smak cytryny. Można używać jej jako dodatek do herbaty lub do zupy, by zakwasić smak. Tak czynią ze znakomitym skutkiem mnisi z klasztoru herbalistów od wielu stuleci. Zwyczaj ten został zainicjowany przez świętego Ardawena, który gdy grał pijany na trąbce...

Wiaderny odłożył książkę i rozejrzał się po bibliotece. Dostrzegł, że jeden z mnichów siedzących przy stole ma lekkie drgawki. Czarodziej zmrużył oczy i przyjrzał mu się uważnie. Policzki duchownego trzęsły się intensywnie, jego oczy kręciły się we wszystkie strony jakby szukały wyjścia z oczodołów, język rytmicznie wysuwał się z warg mnicha co kilka sekund i dotykał kącika ust.
"Może to doppelganger?", pomyślał Wiaderny.
By to sprawdzić Wiaderny zwędził stojący na jednym ze stołów niewielki krucyfiks, po czym idąc koło biurka trzęsącego się mnicha udał, że przewraca się i celowo wypuścił krucyfiks u stóp duchownego. Następnie schował się za jednym z regałów i zaczął obserwować klechę przez szpary między książkami.
- Kolego, coś ci wypadło - powiedział mnich patrząc na ukrywającego się za regałem maga.
- Ach, dziękuję, niezdara ze mnie. Czy wiesz coś może o doppelgangerach?
- Niestety nie, ale w tych księgach na pewno coś znajdziesz - powiedział trzęsący się mnich.

Wiaderny ponownie począł przyglądać się osobom przesiadującym w bibliotece. Jego uwagę zwróciła zakonnica siedząca nieopodal.

Zakonnica


Wiaderny podszedł do zakonnicy i zapytał:
- Co tam?
- Ach, jestem taka zmęczona. Muszę zaraz wracać do klasztoru - spojrzała na czarodzieja uwodzicielskim wzrokiem. - Czy zechcesz pójść ze mną? Będziemy mogli razem pomodlić się i poczytać żywoty świętych.
Propozycja zakonnicy wydała się Wiadernemu podejrzana.
- Może innym razem - powiedział i ultonił się z biblioteki.

W tym czasie templariusz Podczaszy odwiedził Bractwo Geologów i przy ich pomocy postanowił zorganizować wyprawę do Podświata. Jego celem było znalezienie i zbadanie dziwnego rodzaju grzybów, rycerzaków, przypominających kształtem jadących na koniach rycerzy. Rosły one tylko w Underworld. Podczaszy zaoferował członkom bractwa, że przyniesie kilka okazów na powierzchnię i manipulując grzybnią, zmutuje je tak, by rycerzaki mogły rosnąć również pod otwartym niebem. Geolodzy przystali na jego propozycję i zgodzili się dać mu do pomocy kilku ludzi oraz wyposażyć go w niezbędny sprzęt.

Templariusz wracał właśnie do karczmy, gdy podbiegł do niego ranny strażnik miejski krzycząc:
- Do broni! W zamku króla Alfreda dzieją się straszne rzeczy! Jego wysokość Alfred chodzi po zamku na rękach skowycząc! Z jego oczu wylatuje czerwona mgła! Księżniczka Riggi ma teraz paznokcie zamiast powiek, a język jej jest tak długi i rozciągnięty, że ciągnie się przez wszystkie zamkowe komnaty, o wszystko zahacza i wszystkich liże! Musisz nam pomóc! Wszyscy strażnicy na zamku nie żyją!
- Przepraszam, ale jestem zajęty - odrzekł Podczaszy i odszedł.

Po chwili usłyszał głos dobiegający z ciemnego zakątka jednej z uliczek:
- Wszystko słyszałem.
Templariusz dostrzegł w cieniu osła o wyłupiastych oczach.
- I co z tego?
Osioł uśmiechnął się złośliwie.
- Nic, mówię tylko, że wszystko słyszałem.
Podczaszy zmarszczył czoło skonfundowany obserwując gadającego osła, po czym zaśmiał się i podskoczył.
- Jesteś gadającym osłem! Niech no cię ludzie zobaczą! Będziemy zarabiać razem pieniądze, wystarczy, że będziesz gadał!
Chytry uśmiech nie znikał z twarzy osła.
- Dobrze. Chodźmy do klasztoru. Tam zaprezentuję moje umiejętności zakonnicom, a one sowicie nas wynagrodzą.

Podczaszy i gadający osioł udali się do klasztoru. Gdy tylko przekroczyli próg budowli, osioł zaczął dziwnie się zachowywać. Rżał głośno, skóra na jego ciele zaczęła intensywnie falować, a na twarzy zwierzęcia pojawił się osobliwy grymas.


Osioł zmienił swój kształt. W miejscu, gdzie przed chwilą jeszcze stało wiejskie zwierzę, pojawiła się piękna zakonnica. Templariusz przyglądał się wszystkiemu z otwartymi ustami.
Zakonnica warcząc zaatakowała Podczaszego. Wojownik dobył miecza i stawił jej czoła. Po kilku minutach szamotaniny, kobieta chwyciła templariusza oburącz za głowę, po czym silnie ciągnąc wyrwała ją z ciała wraz z kręgosłupem. Taki był koniec wojownika Podczaszego.

Polowanie na doppelgangera

biskup Uąbaru
Wiaderny, Poldarionn i Zbyszek udali się do biskupa i zapytali go:
- Czy wie może biskup, czy jest tu może w okolicy jakiś doppelganger?
Biskup zamyślił się.
- Możliwe, że Darek, który gra na gitarze podczas mszy w dolnym kościele to doppelganger. Ktoś kiedyś twierdził, że widział go jak zjada różaniec. Jeśli udowodnicie, że Darek to doppelganger, dam wam pięćset sztuk złota.

Poszukiwacze przygód zastanawiali się jak sprawdzić, czy Darek jest doppelgangerem. Dowiedzieli się, że będzie grał na gitarze podczas mszy w najbliższą niedzielę. Po obrządku Wiaderny zostawił krucyfiks na drodze, którą miał zaraz przemierzyć Darek. Ukrył się w jednej z sal, zaczaił i patrzył przez uchylone drzwi na korytarz. Darek podnosi krzyż, rozejrzał się i włożył go sobie do ust.

- Bardzo ciekawe - powiedział biskup, gdy czarodziej zrelacjonował mu wydarzenie. - Potrzebny jest jeszcze jeden dowód. Musimy zdemaskować Darka przy świadkach.
- Sprawdźmy jaki smak ma jego krew - powiedział Poldarionn. - Gdy przekonamy się, że ma smak cytryny, będziemy mieli dowód.

Nie minęło wiele dni, gdy Darek znów grał w czasie mszy na gitarze. Gdy muzyk skończył tylko śpiewać pieśń na wyjście, awanturnicy rzucili się na niego i skrępowali go liną. Biskup podszedł do Darka, naciął mu rękę niewielkim nożem i przyssał się do rany pijąc jego krew.
- To doppelganger - powiedział po chwili oblizując wargi. - Zostanie rozczłonkowany, a jego resztki będą spalone na stosie.
Wiaderny zaniepokoił się.
- Proszę, nie! Zależy mi na tym, żeby mieć swojego doppelgangera. Możesz zatrzymać swoje pięćset sztuk złota, ale zostaw mi potwora!
- Dobrze, zabierzcie tę kreaturę.

Gdy poszukiwacze przygód zostali już sami z doppelgangerem, Wiaderny powiedział mu:
- Chcę, żebyś wędrował ze mną i wyglądał tak jak ja. Będę ci za to płacił. Ludzie zdziwią się widząc nasze towarzystwo. Czy przystajesz na moją propozycję?
- Nie znałem wcześniej takiego zboczenia - odrzekł zmiennokształtny. - Jesteś ciekawym przypadkiem. Ale w sumie czemu nie? Nie planowałem niczego konkretnego.
Ciało doppelgangera zafalowało i po chwili przybrał on postać Wiadernego.
- Nim jednak zajmiemy się waszymi sprawami, muszę wam kogoś przedstawić. Chodźcie za mną.

Potwór zaprowadził bohaterów do opuszczonej, zamkniętej szopy. W środku znajdowała się klapa w podłodze prowadząca do podziemi. Bohaterowie przeszli przez nią. Po krótkiej wędrówce po Underworld dotarli do komnaty, w której na podłodze leżał Darek, prawdziwy kościelny grajek, który został porwany i uwięziony przez doppelgangera, by ten mógł przybrać jego tożsamość.
- Nie będzie już nam potrzebny. Pomóżcie mi wziąć go na górę.
Po przeniesieniu Darka na powierzchnię, zmiennokształtny rzucił się na niego z furią, a następnie począł odrywać jego członki od ciała i wyrzucać je w powietrze. Poldarionn, Wiaderny i Zbyszek śmiejąc się złapali po jednym, schowali do swoich plecaków, po czym w dobrym nastroju udali się do karczmy.


Okiem Sędziego

  • Po zgonie bohatera gracze puszczają dżingiel na śmierć postaci. Zabrzmiał on na razie cztery razy, raz na każdej sesji.
  • Mimo, że zasady OD&D są mało litościwe dla pierwszopoziomowców, większość zgonów postaci graczy wynikała raczej z naiwności lub błędu popełnionego przez grającego, niż z samych morderczych zasad. Te same śmierci mogłyby mieć miejsce w d20.
  • Gracze nie wysyłają póki co swoich bohaterów do podziemi lub w dzicz, czekają chyba na zdobycie wyższych poziomów i lepszego sprzętu. Kampania ma charakter wyjątkowo miejski. Umieszczę w przyszłości na sesjach więcej elementów mogących zachęcić grających do wyprawy do lochów, dziczy lub do innego miasta. Będą mogli spotkać tam rzeczy bardziej dziwne i surrealistyczne niż w Uąbarze, które jest po prostu miastem wypełnionym zakręconymi NPC.
  • By grający czuli się mniej sfrustrowani powtarzającymi się zgonami bohaterów, zmniejszę liczbę pułapek zastawianych na postacie w mieście i umożliwię łatwiejsze rekrutowanie najemników niż do tej pory (na razie z trudem udało im się znaleźć jednego).
  • Wśród zarzutów graczy względem pierwszego RPG najczęstsze i najistotniejsze są: "w tej grze w każdej chwili możemy zginąć, jak przywiązać się do swojej postaci i opracować dla niej rozbudowaną osobowość? Chcę spokojnie sobie posiedzieć i pogadać bez obawy, że moja postać zaraz umrze" oraz "tu wszystko zależy od Mistrza Gry, nie ma zasad, do których mogę się odwołać, czuję się wyobcowany w tym świecie bez reguł". Myślę, że po kilkunastu sesjach gracze przyzwyczają się bardziej do charakterystycznych dla OD&D rozwiązań i oduczą niektórych nawyków z trzeciej edycji. Duże zagrożenie w czasie gry jest nieodłącznym elementem pierwszych lochów i smoków, ryzyko śmierci bohatera będzie się zmniejszać wraz ze zdobywaniem doświadczenia przez gracza, rozwojem postaci i gramadzeniem map.
  • OD&D działa bardzo szybko. Mechaniczna warstwa gry ograniczona jest do minimum. Tempo akcji jest dużo większe niż na d20, a podczas walki nie czuję się jakbyśmy robili z graczami przerwę na szachy z piwem.
  • Ciągle zapominam o losowaniu pogody, ale podczas przygód w mieście nie jest to szczególnie istotne.

8 komentarzy:

  1. Z powodu błędu bloggera jeszcze raz wrzucam opublikowany dziś rano post.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przedni odcinek - nieźle się ubawiłem :).
    Ale czy "ryzyko śmierci bohatera będzie się zmniejszać wraz ze zdobywaniem doświadczenia przez gracza, rozwojem postaci i gramadzeniem map."? Śmiem mrocznie wątpić ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Przemoslav
      Tak jednak jest. Gracze (przynajmniej niektórzy) uczą się z czasem, jak zwiększyć szanse przeżycia swej postaci w sandboksie. Przykładowo: nie atakować wszystkiego bezmyślnie, unikać spotkań, uciekać, negocjować, pozyskiwać najemników i mądrze nimi zarządzać, wytyczać ścieżki w dziczy, w podziemiach sprawdzać teren tyczką, gospodarować kasą i sprzętem (dlatego bardzo ważne jest pilnowanie obciążenia) itd.

      @Adam
      Raport spoko, jak zwykle odjechany klimat. Mam jednak pytanie - Zbyszek jako kleryk pozwolił na zamordowanie Darka i jeszcze wziął sobie kawałek ciała na pamiątkę? Stosujesz jakieś światopoglądy? Będzie to miało jakieś konsekwencje?

      Usuń
    2. @Przemoslav
      Mam taką nadzieję :) Gram sobie właśnie w poleconą przez Jarla grę M&M 1, bardzo śmiertelną dla postaci i uczę się, że atakowanie każdego moba prowadzi do śmierci drużyny, coraz lepiej orientuję się jakie zagrożenia czyhają na bohaterów w dziczy itp. Podejrzewam, że z graczami będzie podobnie.

      @Robert
      Dzięki, że przypomniałeś, miałem kazać graczom wybrać światopogląd, ale zapomniałem. Nie zastanawiałem się jeszcze nad mechanicznym konsekwencjami, Zbyszek i tak już został ekskomunikowany i na razie nie ma czarów. Coś wymyślę.

      Usuń
  3. @Robert: racja, ale 1) pewnych mocno przywalonych spotkań czy pułapek nie sposób zawsze ominąć, 2) przy przyładowaniu przedmiotów i poziomów, potworów spierdalających grupowo przed drużynowymi fighterami, czarów nuke'ujących całe grupy itp. następuje moment poluzowania dyscypliny, zwiększenie parcia na dodatkowy skarb - kilka sleep'ów dziennie i już się zaczyna chojractwo, a tu jeszcze gobliny się rozstępują i łatają każdego byle nie ciebie. Piękne bywały odwroty nawet z krótkich wypadów do lochu. Czasem miałem wrażenie, że rozwój raczej przyspiesza zgony niż wstrzymuje, np. mam 15 hp to sobie pobiegnę łatać kamiennego olbrzyma. Płyta +1 i staff of smiting w rękach (2-12 obrażeń) i technicznie zgon w pierwszej turze :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna historia, jak zwykle.

    REF w OD&D i kilku innych gierkach z tamtego okresu też nie ma zasad, do których się może odwołać. Mało tego, musi się słuchac kości, co daje w sumie efekt "kopania po dupie" większy, niż w przypadku gracz. Np. po długiej wyprawie ratunkowej jakiejś księżniczki, PC już "witają się z gąską", a typiara daje dupy porywaczowi, dajmy na to smokowi, albo jest martwa, a porywacz magicznie się rozmnożył i jest 7 smoków... Życie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pogoda w mieście może być istotna:
    a) zaczną padać fireballowe żaby albo kamienie (withstand or die?)
    b) obfite opady powodują wybijanie kanalizacji / Nigarę w miejscowych kloakach
    c) duża wilgotność sprzyja wyłażeniu puddingów i szlamów (tych mobilnych) na powierzchnię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście pogoda w mieście może mieć znaczące i ciekawe konsekwencje. Będę losował od następnych sesji.

      Usuń